Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

- Tę pasję mam w genach - mówi Aleksandra Lewandowska, druhna OSP w Raciążku

Jadwiga Aleksandrowicz
Aleksandra Lewandowska, druhna Ochotniczej Straży Pożarnej w Raciążku, zupełnie nie przystaje wyglądem do stereotypowego obrazu strażaka. Filigranowej budowy niebieskooka blondynka bardziej przypomina nieśmiałą gimnazjalistkę niż biorącego udział w akcji ratownika. A to strażak jak się patrzy. Wprawdzie nie zawodowiec, ale jednak strażak.

Miał nosa dh Piotr Borowski, naczelnik raciążeckiej OSP, gdy zgłaszał kandydaturę Aleksandry Lewandowskiej do plebiscytu "Strażak Roku". Niemal od pierwszych chwil głosowania Ola wysunęła się na pierwsze miejsce wśród druhów OSP w powiecie aleksandrowskim i dzielnie tę pozycję trzyma.
- Po piętach depcze mi druh Michał Stępniewski z Opoczek, jest na drugim miejscu i niewiele głosów nas dzieli - uśmiecha się druhna Aleksandra.

Skąd pomysł, aby wstąpić do OSP, skoro żadne z rodziców, ani młodszy brat do strażackiej braci nie dołączyli? - To zasługa pradziadka Jerzego i prababci Izabeli, a także dziadka Stefana i babci Rozalii, którzy należeli do OSP. Od najmłodszych lat w ich towarzystwie "nasiąkałam" strażacką atmosferą. Proszę spojrzeć za okno. Do remizy z naszego domu można dorzucić kamieniem. Babcia Izabela gotowała w remizie dla druhów posiłki. Po jej domu stale kręcili się jacyś strażacy, więc można powiedzieć, że interesowałam się strażackimi sprawami od dziecka - opowiada Aleksandra Lewandowska. Dodaje, że do OSP należą też jej kuzyni.

Silne musiało być to zainteresowanie strażacką służbą, skoro w wieku 12 lat Aleksandra z ochotą zaczęła chodzić z dziadkami i kuzynami na strażackie zebrania, a gdy skończyła lat osiemnaście, poszła na kursy, które trzy lata temu zrobiły z niej prawdziwą druhnę OSP. Taką, która razem z doświadczonymi druhami jeździ do pożarów.

ZOBACZ: Wielki plebiscyt strażacki rozpoczęty! Tutaj głosuj na swoich faworytów!

- Udział w akcjach to w moim przypadku z jednej strony podniesiony poziom adrenaliny, ale z drugiej głos rozsądku, który każe myśleć o bezpieczeństwie tych, których ratujemy i im pomagamy, ale i o bezpieczeństwie własnym - tłumaczy druhna Aleksandra. - Bo jak to u nas mówią: dobry ratownik to żywy ratownik.

Brała udział w wielu akcjach: i tam gdzie buchał ogień, i w poszukiwawczych, jak choćby wtedy, gdy zaginęła kuracjuszka jednego z ciechocińskich sanatoriów.

[zaj_kat]- To była starsza pani z jednego z sanatoriów. Po prostu zniknęła. Poszukiwaliśmy jej długo w wielu miejscach. W pewnym momencie ktoś z obserwujących akcję zażartował, że pewno pojechała na mecz do Warszawy, bo tego dnia grała Legia - opowiada druhna Aleksandra Lewandowska. - Chłopaki się z tego śmiali, a okazało się, że starsza pani faktycznie wsiadła w pociągu i pojechała do Warszawy, ale nie na mecz. Była chora i chyba nie bardzo wiedziała, co robi. Odnaleziono ją.

Blisko ognia druhna Aleksandra była nie jeden raz. Gasiła trawy, płonące siano, budynek mieszkalny.
- Najtrudniej jest przy dogaszaniu pożaru. To ciężka fizyczna praca, zwłaszcza, gdy palą się trawy, siano czy słoma. Trudno je uratować, choć zawsze staramy się, by - jeśli już się pojawi - ogień zabrał jak najmniej - tłumaczy. Opowiada też inną historię.

- Pewnego razu gasiliśmy dom, w którym właściciel w panice popędził na strych. Być może chciał coś sam ratować. Na nogach miał gumowe kapcie. Stracił w nich podeszwy, bo natychmiast zajęły się ogniem. Na szczęście nic więcej temu mężczyźnie się nie stało.

Kiedy jest najtrudniej? - Gdy ludzie tracą dobytek i widać rozpacz w ich oczach. I odwrotnie, gdy uda się coś uratować, nie ma nic piękniejszego jak radość właścicieli. Przychodzi wtedy taki moment trudnej do opisania satysfakcji z dobrze wykonanego zadania. Myślę, że dla takich chwil wielu strażaków robi to, co robi - zapewnia druhna Aleksandra.

Na co dzień Aleksandra Lewandowska pracuje na stacji paliw w Ciechocinku i studiuje w Wyższej Szkole Bankowej w Toruniu na kierunku: inżynieria i bezpieczeństwo pracy. Jest na drugim semestrze. Dlaczego taki właśnie kierunek wybrała? - Bo ma wiele wspólnego ze strażackimi zadaniami, gdzie liczy się bezpieczeństwo - mówi bez zastanowienia.

A że nie samą pracą i studiami żyje młoda kobieta, trudno nie zapytać o zainteresowania. - Lubię jeździć na mecze piłki nożnej jako kibic, ale także uprawiam siatkówkę. Często jeździmy z chłopakami ze straży do Hali Sportowej w Ciechocinku, żeby sobie pograć. Korzystamy też z boiska do piłki plażowej w naszym Raciążku. Łączymy przyjemność z pracą nad kondycją fizyczną - śmieje się druhna Ola.

Lubi opowiadać o swojej jednostce strażackiej i związanych z nią ludziach. Jak choćby o tym, że raciążeccy strażacy co roku zaciągają straż przy Grobie Chrystusa w miejscowym kościele i biorą udział w słynnych Misteriach Męki Pańskiej, wystawianych z rozmachem na placu przed kościołem w Raciążku.

Opowiada też o Strażaku przez duże "s": - Przyplątał się do nas. Siedzieliśmy kiedyś w remizie, a za bramą roznosił się okropny skowyt. Patrzymy, a tam jakiś obcy pies. Wychudzony, zaniedbany. Nie chciał odejść - opowiada druhna Ola. - Zatelefonowaliśmy do schroniska, które prowadzi nasza znajoma pracowniczka straży pożarnej w Aleksandrowie Kujawskim. Zawieźliśmy do niej. Miał dach nad głową. Ale to nie to, co prawdziwy dom, więc zaczęliśmy dla niego szukać domu. I znaleźliśmy w Toruniu. To wtedy dostał imię Strażak - tłumaczy nasza rozmówczyni.

Spoglądam za okno, skąd widać remizę, a druhna Ola zgaduje moje myśli: - Gdy zawyje syrena, a jestem akurat w domu, pierwsza pojawiam się w remizie - uśmiecha się z odrobiną dumy. Jest jedną z dwóch kobiet w jednostce PSP w Raciążku, jeśli nie liczyć jednej dziewczyny w Młodzieżowej Drużynie Pożarniczej.

Jednostka OSP w Raciążku, należy do Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego, często wyjeżdża na akcje. Naczelnik Piotr Borowski chwali swoich druhów i nie ukrywa, że najchętniej wyróżniłby wszystkich. Olę zgłosił do plebiscytu, bo jest bardzo pracowita, chętna do pomocy i wręcz rwie się do akcji. - Wiem, że się bardzo denerwuje, gdy jest w pracy, słyszy syrenę i wie, że jedziemy do akcji bez niej - nie ukrywa naczelnik. Zdradza też, że ze względu na swoją drobną budowę Aleksandra Lewandowska dorobiła się ksywki "Mała".

Ona sama nie robi z tego problemu. Ale gdy rozmowa schodzi na rodzinne tradycje, trochę markotnieje. -Na razie na mnie ta tradycja się kończy, bo młodszy brat nie garnie się do strażackiej działalności - nie ukrywa druhna Ola.

INFO Z POLSKI 27.04.2017 - przegląd najciekawszych informacji ostatnich dni w kraju

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na aleksandrowkujawski.naszemiasto.pl Nasze Miasto