Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Do modelarni przychodzą i dzieci, i mężczyźni w średnim wieku

Krzysztof P. Bąk
Leonard Czarnota jest instruktorem modelarni „Albatros”.
Leonard Czarnota jest instruktorem modelarni „Albatros”.
Dziewięcioletni Filip od czterech lat skleja modele samolotów i statków. Pasją zaraził się od ojca, Wojciecha, którego do modelarstwa zachęcił... jego ojciec, Eugeniusz.

Dziewięcioletni Filip od czterech lat skleja modele samolotów i statków. Pasją zaraził się od ojca, Wojciecha, którego do modelarstwa zachęcił... jego ojciec, Eugeniusz. Dziadek Filipa zaczynał od modeli samolotów, ale teraz pasjonują go głównie żaglowce. To dlatego, że przez 30 lat pływał na różnych statkach. Był oficerem radiowym.

Leonard Czarnota, instruktor modelarstwa, swoje hobby zawdzięcza dwóm wujkom.

- Jeden strugał samoloty z drewna. Drugi kupował mi literaturę o morzu. Zawsze chciałem budować okręty - wyjaśnia.

Nastoletniego Adama Łukasika modelarstwem zainteresował ojciec, a Adam wciągnął w to swojego kolegę, Rafała Naspińskiego. Janusz Biczak, zawodowo - ochroniarz, interesował się historią II wojny światowej. Szczególnie zafascynowały go militaria produkowane przez Niemców. Zaczął kupować specjalistyczne książki, albumy, stworzył swoją pierwszą ankietę. Aktualnie poszukujący pracy Sebastian Topolski sam kupił pierwszy model samolotu.

Są w różnym wieku, wykonują różne zawody. Łączy ich pasja - modelarstwo. Jedni sklejają okręty, inni samoloty, albo tak jak Biczak czołgi.

- W ogóle łączy nas zainteresowanie militariami. Organizujemy wyprawy, zwiedzamy bunkry - opowiada Wojciech Stalmach. W sierpniu ubiegłego roku Czarnota postanowił stworzyć pracownię modelarską. Na razie spotykają się w Miejskim Centrum Kultury, ale już za kilka tygodni otworzą własną modelarnię w Miejskim Domu Kultury przy

ul. Powstańców. Remont pomieszczeń dobiega końca. Panu, który w Urzędzie Miasta jest naczelnikiem Wydziału Architektury, udało się znaleźć sponsorów, którzy za kilkanaście tysięcy złotych wyremontowali 80-metrowe pomieszczenie i kupili część potrzebnego sprzętu. Szafy, stoły, gabloty, wyeksploatowane frezarki i obrabiarki znalazł Czarnota. Modelarnia szkutnicza "Albatros" wkrótce otworzy swoje drzwi dla kolejnych pasjonatów.

To nie jest łatwe hobby. Przede wszystkim pochłania mnóstwo czasu. Zrobienie dobrego modelu zwykle zajmuje około trzech lat.

- Czasem zebranie odpowiedniej dokumentacji zajmuje więcej czasu niż złożenie statku, czy jakiegoś pojazdu - mówi Czarnota. Ostatnio Janusz Biczak sprowadził nawet książkę ze Stanów Zjednoczonych. - Chciałem idealnie dopasować kolory kamuflażu do modelu niemieckiego tygrysa z 1943 roku - wyjaśnia.

Zabawa nie jest też tania. Zbudowanie dużego i skomplikowanego modelu może na prawdę sporo kosztować.

- Drogo zaczyna się robić, gdy gotowy model zaczyna się ulepszać. Na przykład plastykową lufę wymienia się na mosiężną - dodaje Pan Wojciech.

Zdaniem członków "Albatrosa" modelarstwo to bardzo pożyteczna pasja. - Wymaga konsekwencji i cierpliwości. Świetnie się przy tym wypoczywa. Poza tym, wspólnie sklejając mam dużo lepszy kontakt z synem, niż gdybyśmy mieli patrzeć na telewizor, czy grać w gry komputerowe - stwierdza ojciec Filipa. W jego rodzinie nie było problemu z akceptacją tej pasji. Wszak modelarstwem zajmuje się już trzecie pokolenie panów. Ale u innych bywa różnie.

- Tragedia - uśmiecha się Janusz Biczak - moja żona stara się mnie zrozumieć. Stara się to nie znaczy, że zrozumiała.

- Musiała zaakceptować moją pasję - stwierdza Czarnota. Tworzeniu modeli poświęcają nawet kilka godzin dziennie. Pan Eugeniusz wcześniej wstaje, najpierw coś poskleja, a potem idzie do pracy. Jego syn i wnuk poświęcają głównie popołudnia i wieczory. Adam Łukasik i Rafał Naspiński muszą najpierw odrobić lekcje. W każdą sobotę spotykają się w modelarni, by popracować wspólnie. Każdy z nich ma na swoim koncie kilkanaście lub kilkadziesiąt modeli. Nie skończonych, ale - jak sami mówią - rozpoczętych. Każdy z nich ma swój ulubiony, ale i najbardziej "pechowy" model.

- Taki, który spadł z półki z piętnaście razy - mówi Leonard Czarnota.

Ważny jest też pierwszy sklejony. Taki jak trzydziestocentymetrowy niszczyciel "Ivanhoe", który Filip zmontował kilka lat temu.

- Aktualnie jest w remoncie, bo babcia go strąciła - uśmiecha się ojciec dziewięciolatka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Do modelarni przychodzą i dzieci, i mężczyźni w średnim wieku - Aleksandrów Kujawski Nasze Miasto

Wróć na aleksandrowkujawski.naszemiasto.pl Nasze Miasto