Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Co by było, gdyby pękła tama we Włocławku? Zapora jest dobrze chroniona, ale zamach terrorystyczny trzeba brać pod uwagę

Marek Weckwerth
Marek Weckwerth
Stopień wodny we Włocławku widziany od dolnej wody. To największa elektrownia przepływowa w Polsce, wybudowana w latach 1962-1970
Stopień wodny we Włocławku widziany od dolnej wody. To największa elektrownia przepływowa w Polsce, wybudowana w latach 1962-1970 Marek Weckwerth
Wojska rosyjskie zniszczyły zaporę na Dnieprze i woda zalała niżej położone miejscowości. Co by się stało, gdyby terroryści wysadzili w powietrze zaporę włocławską? Taki scenariusz w dobie wojny za naszą wschodnią granicą i wpadających w naszą przestrzeń powietrzną rosyjskich rakiet trzeba brać pod uwagę.

- Trzeba, ale stopień wodny jest dobrze zabezpieczony przez wszelkimi zdarzeniami, w tym przed aktami terroryzmu. Zainstalowane są detektory wstrząsów, pęknięć, jest monitoring wizyjny i oczywiście stała ochrona obiektu. Jest także system ostrzegania ludności przed zagrożeniem zalania niżej położonych terenów – uspokaja prof. Zygmunt Babiński, hydrolog z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy.

- Zapora wodna we Włocławku podlega ochronie i ma zapewniony wysoki poziom bezpieczeństwa przed różnymi zagrożeniami, a także szkodliwymi działaniami ze strony osób trzecich. Z uwagi na charakter obiektu, nie możemy udzielać szczegółowych informacji - przekazuje nam Departament Komunikacji i Edukacji Wodnej Państwowego Gospodarstwa Wodnego "Wody Polskie", Krajowy Zarząd Gospodarki Wodnej.

Mimo to, gdyby doszło do zamachu na tę ogromną budowlę hydrotechniczną, zagrożenie dla ludności zależałoby od skali zniszczeń. Jeśli ładunek wybuchowy wybiłby tylko szczelinę w betonowej konstrukcji, wtedy woda nie wyrządziłaby dużych szkód, a przynajmniej proces zalewania terenu byłby wolny i ludzie zdążyliby uciec.

- Na pewno zalaniu uległyby niżej położone tereny we Włocławku i poniżej niego – w Bobrownikach i Nieszawie, ale już mieszkańcy Torunia nie mieliby się czego obawiać - uspokaja naukowiec z UKW.

Zdecydowanie gorzej, gdyby wysadzono większą partię zapory, a szczególnie całą. Wtedy doszłoby do katastrofy, ogromnych zniszczeń i zagrożenia dla życia i zdrowia wielu ludzi. Pędząca z prędkością 9-10 metrów na sekundę wysoka fala niszczyłaby wszystko na swojej drodze niczym morskie tsunami i przebiłaby się przez wały przeciwpowodziowe.

Zagrożenie było realne

Ale jeszcze kilka lat temu drżeliśmy na samą myśl, co może się stać, gdyby betonowe filary i stalowe klapy jazów pochyliły się pod naporem mas wody zgromadzonych w Zalewie Włocławskim i runęły w dół.

To też może Cię zainteresować

Takie ryzyko istniało, zauważone zostało przez inżynierów budownictwa wodnego na początku lat 90. XX wieku i wtedy wydano pierwsze raporty, które mówiły o tym że konstrukcja może się przechylić i upaść.

Prof. Babiński alarmował o tym osobiście w roku 2012 europarlamentarzystów w Brukseli.

- Takiej katastrofy, a może do niej dojść, Europa jeszcze nie widziała! - przestrzegał w sugestywnym przemówieniu.

Gdy zaporę oddawano do użytku w roku 1970, ta wznosiła się ponad poziom dolnej wody na 11 metrów, a po wielu latach użytkowania, gdy spadająca w dół woda spowodowała erozję dna (wymycie i obniżenie), ta wysokość zwiększyła się do 15 metrów, co naruszyło stabilność konstrukcji i ryzyko katastrofy budowlanej na niespotykaną skalę.

W roku 2015 roku (po 3 latach prac, które pochłonęły ponad 115 mln zł) zakończono wzmacnianie zapory, dzięki czemu znów stała się stabilna. Zrewitalizowano też i podwyższono znajdujący się poniżej zapory kamienny próg piętrzący, który podpiera budowlę (wodą właśnie) od dolnej wody.

- Te zabiegi zdecydowanie poprawiły stan zapory i dlatego dziś możemy być spokojni o jej stabilność i wytrzymałość - stwierdza Zygmunt Babiński.

Toksyczne osady

Zdaniem naszego rozmówcy jeszcze gorsze niż fala byłoby to, co pozostałoby na ziemi po opadnięciu wody – to toksyczne muły ze Zbiornika Włocławskiego, jakie osadzały się na dnie przez dziesiątki lat.

Pamiętajmy, że gospodarka polska schyłku PRL-u i początku III Rzeczypospolitej, bazowała na przemyśle ciężkim, który wylewał płynne zanieczyszczenia prosto do rzek, podobnie jak miasta i wsie. To wszystko płynęło Wisłą, a zatrzymywane przez tamę włocławską, osadzało się na dnie.

- Osadzenie się tych toksycznych substancji na terenach zalewowych, pojawienie się ich na powierzchni, byłoby niewyobrażalną katastrofą ekologiczną – przekonuje prof. Babiński.

Zanim powstanie tama w Siarzewie...

Stopień wodny wraz z elektrownią wodną we Włocławku jest jedyną taką konstrukcją na środkowej i dolnej Wiśle. Miał być pierwszym, ale jednym z kilku elementów kaskady naszej największej rzeki, aby pełnić ważną rolę przeciwpowodziową, umożliwiającą żeglugę śródlądową i produkcję czystej energii elektrycznej. Ale z ambitnych planów władze PRL-u wyszedł tylko ten, bowiem problemy gospodarcze uniemożliwiły kontynuację projektu.

Od tego czasu "Włocławek" samotnie wstrzymuje wody Wisły i ta tak długa samotność cały wpływa na pogarszanie stabilności ogromnej konstrukcji. Ten proces – jak już wiemy – został powstrzymany, ale napór wody z Zalewu Włocławskiego i podmywanie dna rzeki i samych filarów zapory przez spadającą z góry wodę trwają.

To właśnie Włocławek wystąpił jako pierwszy z inicjatywą budowy drugiego stopnia wodnego poniżej tego miasta – w Siarzewie, aby w ten sposób niejako podeprzeć starą zaporę masą wody, która dochodziłaby do Włocławka. Jako uzasadnienie podano konieczność zabezpieczenia przed katastrofą budowlaną o wielkich rozmiarach i ryzykiem zalania miasta.

Rządowe plany budowy "Siarzewa" wstrzymuje opór organizacji ekologicznych, które postulują też rozebranie tamy włocławskiej i uwolnienie rzeki.

Archiwalne zdjęcia tamy we Włocławku

Tak wyglądała budowa tamy we Włocławku. Archiwalne zdjęcia z...

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Co by było, gdyby pękła tama we Włocławku? Zapora jest dobrze chroniona, ale zamach terrorystyczny trzeba brać pod uwagę - Gazeta Pomorska

Wróć na aleksandrowkujawski.naszemiasto.pl Nasze Miasto